Szkoły wyższe a konieczność permanentnie nowego funkcjonowania człowieka dorosłego
Publikacja znajduje się w: N.F.B. Greger: J. Półturzycki , E. A. Wesołowska(red.): Szkoły wyższe a edukacja dorosłych. Hochschule und weiterbildung. Warszawa-Toruń 1995, Wyd. A. MarszałekSylwester Scisłowicz.
Szkoły wyższe a konieczność permanentnie nowego funkcjonowania człowieka dorosłego*
>>>>>>>>>>>>>strona 109
(zielonym kolorem oznaczone są oryginalne numery stron)
Niniejszą wypowiedzią pragnę zwrócić uwagę czytelników na bardzo istotne w dzisiejszych, dynamicznych czasach zadanie uczelni, którym oprócz, tworzenia nauki specjalistycznej, jest konieczność konstytuowania się nauki niosącej pomoc każdemu człowiekowi gubiącemu się, lub już zagubionemu, we współczesnym coraz bardziej stechnicyzowanym świecie. Pomoc tę, już natychmiast, powinno otrzymać wielu ludzi dorosłych, od których przecież najbardziej zależy jakość funkcjonowania dzisiejszych i przyszłych społeczeństw. To właśnie dorośli są ojcami, matkami, nauczycielami, menadżerami przedsiębiorstw, ministrami, senatorami i przywódcami państw.
Wiadomo, że większość pracowników uniwersyteckich, szczególnie humanistów, ma świadomość istnienia wspomnianej konieczności. Uważam jednak, że mimo wszystko za mało się na ten temat mówi i robi. A przecież tak naprawdę wszyscy wiemy, że kiedy ktoś widzi, iż źle się dzieje i milcząc oraz nie działając nie przeciwstawia się temu, staje się współwinny powstania negatywnych konsekwencji.
Ogromnie szybki postęp cywilizacji stał się źródłem wygodniejszego życia ludzi. ale zarazem coraz częściej jest przyczyną m.in. ich strachu, alienacji duchowej i psychicznej degradacji, różnorodnych chorób, a w konsekwencji często i krótszego życia. Eksplozja cywilizacyjna, w założeniu mająca służyć ludzkości przyniosła również szereg niechcianych konsekwencji, m. in. zagrożenia ekologiczne, niebezpieczną wąskospecjalizacyjność, ogromną ilość - często zresztą sprzecznych - informacji oraz niemożność podmiotowej samorealizacji. Wszystko to powoduje, że Ziemia jako planeta szczególnie na jej niektórych połaciach, staje się zdehumanizowaną, stechnicyzowaną, egoistyczną, totalitarna i biurokratyczna maszynerią, w której ludzie jako jej wymienne elementy nastawiają się na pomnażanie dóbr materialnych lub umacnianie starych i nowych ideologii.
Maszyneria ta zagubia prawdziwe ludzkie indywidualne wartości nie tylko w stosunkach produkcji, ale również w urzędach, szkołach, placówkach kultury, klubach sportowych i coraz częściej w rodzinie oraz w samym podmiocie.
W społeczeństwie takim, jak zauważył J. Kozielecki: „(...) człowiek jest posiadaczem (posiada mieszanie, samochód, lodówkę, dzieci) i jest stale manipulowaną marionetką. Człowiek posiada wszystko, ale jest niczym.
>>>>>>>>>>>>>strona 110
W cywilizacji technicznej wydłuża się w nieskończoność łańcuch środków (coraz lepszych i bardziej wyspecjalizowanych), odsuwając cele działaniana dalszy plan. W efekcie (...) środki działania zaczynają dominować nad celami”[1]. W konsekwencji człowiek, kształcony dla społeczeństwa cywilizacji technicznej, staje się tylko elementem starych i nowych „idei, zabawek i cudów", które coraz szybciej razem z nim ulegają samounicestwieniu.
„Samounicestwieniu", ponieważ społeczeństwo stechnicyzowane, za wszelką cenę zmierzające do stałego zwiększania swoich dóbr, często powoduje wiele zła i zniszczeń ekologicznych, którenie tylko zagrażają naszemu życiu i zdrowiu, ale również mogą uniemożliwiać życie na naszej planecie przyszłym ludzkim pokoleniom. Człowiek niestety, coraz częściej traci możliwość kontrolowania ubocznych skutków swojego działania i może się okazać, że w momencie kiedy będą one widoczne, może być już za późno.
Tematyce ekologicznej poświecono bardzo wiele interesujących dzieł. Są to często przekonywujące i rozpaczliwie okrzyki nawołujące do opamiętania się, które jednak nikną w grubych, szczelnych murach zbudowanych z cegiełek doraźnych korzyści materialnych, gdyż jak napisał E.F. Schumacher: „(...) technika nie uznaje żadnych zasad samoograniczenia w zakresie tempa, rozmiarów, gwałtowności rozwoju. Nie ma też właściwości samorównoważenia, samoprzystosowania i samooczyszczenia”[2].
Nic będę tutaj wymieniał szeregu zagrożeń dla ludzkości powodowanych przez postęp cywilizacji, gdyż zrobili to ciekawie inni autorzy, np. obszerne listy takich niebezpieczeństw można znaleźć w pracach J, Dorsta[3], A. Tofflera[4] i J. von Neumanua[5], skoncentruję się jednak na chwilę na niektórych najprawdopodobniejszych— według mnie zbył rzadko podejmowanych i omawianych — przyczynach tych przykrych konsekwencji.
Jedną z najważniejszych przyczyn zagrożeń cywilizacyjnych dla ludzkości i przyrody jest obok chęci stałego powiększenia zysku, swojego rodzaju zawężenie horyzontów koniecznej wiedzy potrzebnej wszystkim ludziom a szczególnie tym, którzy są różnego rodzaju decydentami. Jest wysoce prawdopodobne, że takt, iż człowiek coraz częściej traci możliwość przewidzenia i kontrolowania negatywnych skutków swoich dzieł, działań i decyzji oraz traci orientację w świecie, jest konsekwencja daleko postępujących specjalizacji w poszczególnych, stale zwiększających swą liczbę dziedzinach nauki, techniki i organizacji.
Dziedziny te rozwijają się bardzo szybko, tworząc i wdrażając w życie własny język, swoje własne prawa i teorie, często w oderwaniu od całości, jaka tworzy proces
>>>>>>>>>>>>>strona 111
wszelkiego istnienia w ogóle. W konsekwencji już nie tylko całość życia, nauki i techniki, ale i poszczególne dziedziny nauki nierzadko staja się same dla siebie swoistymi „Wieżami Babel", powodując chaos, opisywaną przez E. Laszlo izolację[6], niemożność porozumienia się, wrogość, lęk i coraz trudniejszą możliwość współdziałania.
Nie można negować sensu istnienia poszczególnych dyscyplin nauki i życia, należy jednak zwrócić baczną uwagę na zniesienie granic miedzy nimi. Tak uważał również W. V. Quine, gdy pisał, że: „(…)granice między dyscyplinami są pożyteczne dla administracji uniwersytetów i księgarzy. lecz nie należy ich — tych granic — przeceniać”[7].
Wszystkie specjalizacje powinny funkcjonować w zwartym, spójnym wewnętrznie systemie, służącym nie ideologiom i technice, ale właściwemu pożądanemu rozwojowi podmiotu, a w konsekwencji społeczeństwu i światu w ogóle.
Inną przyczyną zagubienia i zatracania się człowieka we współczesnym świecie, związaną zresztą z opisywaną powyżej, jest stale zwiększająca się liczba informacji trafnie określona przez J. Dorsta jako „szum informacyjny"[8]. Szum ten powoduje, że człowiekowi, nawet specjaliście, coraz trudniej jest dokonać percepcji informacji nawet ze swojej dziedziny. W konsekwencji nie jest on w stanie koncentrować się głębiej na podobnie rozbudowanych innych dziedzinach wiedzy i życia, czując się przez to coraz bardziej zagubionym w otaczającej rzeczywistości. Koniecznością staje się zatem porządkowanie wszystkich tych dziedzin do komunikatywnych, najistotniejszych struktur i praw, mieszczących się w racjonalnym, sprzężonym wewnętrznie systemie informacji, łączących je wszystkie w konsekwentną, logiczna całość.
Na powyższy temat wypowiadało się wielu uczonych, szczególnie tych, którzy reprezentują ogólną teorię systemów. Apelowali oni (zresztą czynią to nadal) do pozostałych uczonych, aby podjęli prace zmierzające do utworzenia teoretycznej wiedzy systemowej, która w możliwie zrozumiały sposób pozwoliłaby wszystkim zainteresowanym ludziom poznać najogólniejsze i najistotniejsze modele, struktury, prawidłowości, zalety i wady funkcjonowania poszczególnych dziedzin nauki, techniki i życia na tle całej rzeczywistości w ogóle. Wł. Bojarski wypowiadając się na ten temat stwierdził, że: „należy (...) dążyć do (...) tworzenia ogólnego języka nauki. Będzie to miało ogromne znaczenie poznawcze i użytkowe. Badaczom, organizatorom i kierownikom systemów ułatwi to opanowanie rozległej wiedzy, pozwoli wykryć szereg analogii, zarówno w różnych systemach jak i w różnych dziedzinach poznania oraz sformułować szereg ogólnych praw. W ten sposób zostanie leź dokonany istotny krok w kierunku integracji wiedzy”[9] .
Dla zmniejszenia szumu informacyjnego konieczne jest również zminimalizowanie lub zlikwidowanie wskazanego przez J. Rudniańskiego „zatrucia informacyjnego", polegającego na określeniu tego samego (np. zjawiska, działania) różnymi
>>>>>>>>>>>>>strona 112
nazwami lub na określeniu tymi samymi nazwami czego innego (np. zjawisk, działań). Uważam, że najsłuszniejszym rozwiązaniem byłoby tutaj —jak stwierdził M. Mazur — „(...) opieranie terminów na konwencjach terminologicznych a nie na domniemanych znaczeniach słów”[10].
Dopiero utworzenie systemowej, optymalnie wszechstronnej globalnej wiedzy ogólnej, opartej na ponadczasowych modelach i terminach słownych, wiedzy maksymalnie niwelującej szum i zatrucie informacyjne, da szansę niemal każdemu człowiekowi na możliwość obiektywnego i możliwie pełnego poznania świata. Wiedza taka pozwoli przeciętnemu człowiekowi na zastąpienie wspomnianego wcześniej strachu, zagubienia i uzależnienia, transgresyjnym, sprawnym działaniem zmierzającym do jego samorealizacji w celach i powodach pożądanych również społecznie czyli do samorealizacji bez naruszania takiego samego (jak w/w) prawa dla innych ludzi żyjących obecnie, jak i będących żyć w dalekiej przyszłości.
Uważam, że najistotniejsza wiedza człowieka nowych czasów powinna się opierać na świadomości, iż nie najważniejsze jest to, że żyje w określonym regionie, kraju, systemie politycznym, że przynależy do określonej religii czy rasy, ale najważniejsze jest to, iż jest mającą pierwszoplanowe znaczenie indywidualnością, składającą się na wszechludzki obecny i przyszły byt społeczny i że m.in. od jego, z pozoru fragmentarycznych działań, zależy jak ten byt będzie w przyszłości wyglądał i czy w ogóle będzie.
Tymczasem niestety dzisiejsze społeczeństwa, ze swoją (żywiołową nauką i techniką, drapieżnie ingerują w nienaruszalne dotąd prawa przyrody i w ludzką psychikę, rzadko uświadamiając sobie, a jeśli już to równie rzadko usuwając — negatywne tego konsekwencje. A pojedynczy człowiek staje się coraz bardziej bezradnym, wyalienowanym (wyobcowanym) elementem cywilizacyjnej machiny. Świadomość tej bezradności i zagrożeń powoduje również m.in., że ucieka się on pod ochronę innych ludzi, według niego mocniejszych, mądrzejszych i mogących mu cos dać lub obiecać. Nie chcąc im się narazić wykonuje często posłusznie i bezkrytycznie ich polecenia, oczekując w zamian konkretnych korzyści, W konsekwencji nawet dobry człowiek działający w takim źle działającym układzie, staje się narzędziem szerzenia społecznego zła, a ponadto zubaża, a nawet degeneruje swoją osobowość. Bierne wykonywanie poleceń, w jego mniemaniu, zdejmuje z niego odpowiedzialność za ich negatywne efekty.
Ten niemal przedmiotowy, zresztą opisywany tutaj tylko fragmentarycznie, status człowieka we współczesnym świecie jest również konsekwencją zapomnienia, albo nieuświadomienia decydentów, o pierwotnej istocie kształcenia ludzi. Kult służby edukacji dla rozwoju cywilizacji lub dla umocnienia określonego, nierzadko totalitarnego systemu ideologicznego, ze wszech miar zdominował konieczność kształcenia dla pożądanego rozwoju osobowości człowieka jak i całej ludzkości. Nauki ścisłe — jak słusznie stwierdził J. Kozielecki — od czasów Arystotelesa zrobiły ogromny krok w kierunku
>>>>>>>>>>>>>strona 113
poznania rzeczywistości, a w tym samym czasie wiedza o zachowaniu ludzi wzbogacała się bardzo powoli.[11] Potwierdza to choćby fakt, ze mimo pojawienia się szeregu różnorodnych teorii do dzisiaj aktualnych jest wiele stwierdzeń wywodzących się jeszcze ze starożytności, tak chętnie cytowanych przez współczesnych przedstawicieli wielu nauk, a szczególnie przez ludzi zajmujących się systemowym porządkowaniem rzeczywistości.
Jeszcze w bardzo wielu krajach obecny system kształcenia ludzi, chociaż mniej niż dawniej, nadal preferuje posłuszeństwo, bezkrytyczne spełnianie wymagań i często bezrefleksyjne odtwarzanie jak największej ilości encyklopedycznej wiedzy.
Nawet tworzenie nauki odbywa się tam tylko według już sprawdzonych, powszechnie przyjętych reguł. Takie postępowanie edukacyjne wobec człowieka wytłumia i wyniszcza w nim min. oryginalność, indywidualność, chęć przekraczania stereotypów, samodzielność myślenia i działania, transgresyjność oraz możliwość własnej samorealizacji.
W efekcie takiego kształcenia przeciętny człowiek często nie posiada umiejętności dostosowania się do coraz szybszych i częstszych zmian wynikających z rozwoju świata. Rozwoju, który zmusza bezustannie nie tylko do ciągłego uzupełniania wiedzy, zmiany własnych postaw (nieraz całkowitego odchodzenia od dotychczas posiadanych), doskonalenia i zdobywania nowych sprawności i umiejętności, ale również i do nawet kilkakrotnej w ciągu życia, zmiany zawodu. Również dlatego, nie cierpiącą zwłoki koniecznością stała się zmiana kształcenia ludzi, które powinno się jak najbardziej ujednolicić z ich odwiecznymi humanitarnymi oczekiwaniami i celami, a także z ich wciąż nowymi potrzebami i koniecznościami.
Uważam, że do zmiany tej w największym stopniu mogą przyczynić się szkoły wyższe, które gromadzą wśród swoich pracowników najwybitniejszych przedstawicieli nauki. Ludzi nie tylko umiejących stawiać i rozwiązywać bardzo trudne i zawiłe problemy badawcze, ale również cieszących się ogromnym autorytetem społecznym.
Szczególnie do nich adresuję niniejszy, refleksyjny tekst i kilka nasuwających mi się uniwersalnych, trudnych problemów. Sam również, w miarę moich możliwości, będę się starał przyczynić do poszukiwania rozwiązania niektórych z nich. Problemy te prezentuję w trzech dużych pytaniach.
1. Jakie działania powinny podjąć szkoły wyższe, aby przeciwdziałać zagrożeniom wynikającym:
a) z rewolucyjnego rozwoju przemysłu?
b) ze starych i nowych ideologii?
c) z wąskospecjalizacji (z zawężenia horyzontów koniecznej wiedzy człowieka)?
d) z zalewu, szumu i zatrucia informacyjnego?
2. Jakie działania powinny podjąć szkoły wyższe, aby wdrażać ludzi do bezustannego:
a) zdobywania nowej systemowej wiedzy nt. funkcjonowania człowieka i reszty
świata, a również rewidowania i korygowania wiedzy już posiadanej?
>>>>>>>>>>>>>strona 114
b) radzenia sobie w stale zmieniającym się świecie, czyli m. in. do: transgresyjnego, racjonalnego, elastycznego i sprawnego działania na rzecz siebie, innych ludzi i otaczającej rzeczywistości w ogóle?
c) zdobywania nowych, pożądanych jednocześnie podmiotowo i społecznie postaw wobec siebie, innych ludzi i otoczenia, a również korygowania dotychczasowych postaw lub całkowitego odchodzenia od nich (szczególnie postaw tolerancyjności wobec, obiektywnie nieszkodliwej społecznie, inności innych ludzi)?
d) rozwijania dotychczasowych, a także zdobywania nowych zadań, umiejętności
i sprawności?
e) rozwoju indywidualności, naczelnych wartości, innowacyjności, twórczości, samorealizacji w zgodzie z wszystkimi pozostałymi ludźmi?
3. Jakie działania powinny podjąć szkoły wyższe, aby wspomagać ludzi, którzy
taka działalność (jak w pyt. 2) podjęli i realizują?
*Źródło:
Sylwester Scisłowicz:Szkoły wyższe a konieczność permanentnie nowego funkcjonowania człowieka dorosłego N.F.B. Greger: J. Półturzycki , E. A. Wesołowska (red.): Szkoły wyższe a edukacja dorosłych. Hochschule und weiterbildung. Warszawa-Toruń 1995, Wyd. A. Marszałek
[1] J. Kozielecki: Koncepcje psychologiczne człowieka. Warszawa 1976, s.125.
[2] E. F. Schumacher: Technika z ludzką twarzą. /W:/ Polska 2000. Przegląd zagranicznej literatury prognostycznej, nr 3 (1). Wrocław 1976, s. 109.
[3] Por. J. Dorst: Siła życia. Warszawa 1987.
[4] Por. min.: A. Toffler: Szok przyszłości. Warszawa 1975; -Trzecia fala. Warszawa 1986.
[5] Por. Domestic and World Trands Affecting the Future of Aviation 1980-2000. (w:) Problemy nauki i techniki a rozwój gospodarczy, nr 2 (58). Warszawa 1977.
[6] Por. E. Laszlo: Systemowy obraz świata. Warszawa 1978, s. 28.
[7] W. V. Quine: Granice wiedzy i inne eseje filozoficzne. Warszawa 1986, s. 104.
[8] J. Dorst: Siła życia. Warszawa 1987, s. 158.
[9] Wł. W. Bojarski: Podstawy analizy i inżynierii systemów. Warszawa 1984, s. 273-274.
[10] M. Mazur: Cybernetyka i charakter. Warszawa 1976. s. 30.
[11] Por. J. Kozielecki: Koncepcja transgresyjna człowieka. Warszawa 1987, s. 7.
|